Kawa z pasją cz. 10
Dzisiaj trochę sentymentalnie ze względu na miejsce i wydarzenia. Przejeżdżając obok, nasze oczy zawsze kierowały się w stronę tego krajobrazu wprowadzając element radości.
Dzisiaj trochę sentymentalnie ze względu na miejsce i wydarzenia. Przejeżdżając obok, nasze oczy zawsze kierowały się w stronę tego krajobrazu wprowadzając element radości.
W związku z tym co dzieje się za oknem to doskonały czas żeby się rozmarzyć i przypomnieć kilka zaspanych, ale ciepłych chwil na przepięknej wyspie – Krecie.
Kochani, niedawno minął rok od kiedy istnieje strona www.czasnapasje.pl. W przeciągu tego czasu każde z nas wygrywało w konkursach fotograficznych. Tym razem to my ogłaszamy konkurs.
Dziś wracamy do Zabrza na tzw. deptak, tuż po wschodzie słońca, które tym razem delikatnie ogrzewało nam plecy a nie twarze. Nerwowa to była kawa, bo trzeba było co rusz unikać rozjechania przez tramwaj, ale przeżyliśmy i widok centrum miasta o poranku został nie tylko w naszej pamięci.
Lubicie cukinię? My bardzo! Zapiekaną, surową, do sałatek i grilowaną. Najbardziej smakuje nam w formie placuszków, które wyglądają prawie jak placki ziemniaczane, ale w smaku są delikatniejsze i po prostu niezwykłe.
Nie tylko wschody słońca zapierają dech w piersiach – zachody są równie urokliwe. Mimo braku czasu, albo raczej możliwości, udało nam się spędzić weekend nad morzem.
Tchnienie wiosny zmotywowało nas do odszukania większej ilości słońca, nie tylko na dworze, ale również we wspomnieniach. Tym razem witamy się ze wschodzącym słońcem w klimacie cieplejszym, bardziej leniwym, z morską bryzą dotykającą jeszcze rozespane twarze.
Ta forma spędzania wolnego czasu przy minus 18 stopniach Celsjusza może wydać się lekko dziwna. Fakt – gorąca kawa nawet z najlepszego termosu, rozlana do filiżanek, przy tej temperaturze wychładza się w kilka minut.
Majestatyczna budowla górująca nad miastem – woła o pomoc, krzyczy! Odpadające dachówki, zniszczona infrastruktura obok wieży… przechodząc obok tego miejsca nie sposób choć przez chwilę nie pomyśleć o dość pechowej historii tego obiektu.
I znów przygotowania, znów wstawanie o 4 rano, dojazd, szukanie dobrego miejsca z właściwym widokiem, noszenie kawowego dobytku, ustawiania , przepuszczanie pierwszych porannych tramwajów … Tak robimy, gdy w głowach zaczyna świtać kolejny pomysł na kawę w plenerze.